sobota, 21 kwietnia 2012

rozdział 1.

- Stephanie ? Co ty tu robisz ? Gdzie ja jestem ? 
- Tak, to ja Louis. Jestem nad Londynem w niebie. Dużo przed nami do odkrycia. Zawsze będziemy razem w twych snach. 
- Co, co ty mówisz Stephanie ? 
Nie zdążyła mi ta zjawa, czy też moje wyśnienie samej Stephanie powiedzieć mi co to ma znaczyć. Szybko się przebudziłem i pobiegłem do pokoju Harry'ego o wszystkim mu opowiedzieć. 
- Harry, widziałem Stephanie.
- Co ty do cholery gadasz ? 
- Spałem i pojawiła się ona, jakby chciała mi coś powiedzieć.
- Lou, to tylko sen. To nie była jej prawdziwa postać. Ona nie wróci.
- Durniu, nawet człowiek nie może przy tobie powiedzieć, że widział wyraźną postać Stephanie, bo ty i tak nie wierzysz. 
- Louis, ja mówię tobie tylko prawdę. 
Wyszedłem z pokoju Harry'ego i zamknąłem drzwi głośnym trzaśnięciem. Harry był moim najlepszym przyjacielem od czasów X Factora. Teraz mnie zawiódł, ale może mówił prawdę mówiąc, że jestem dziwakiem. Miałem to wszystko gdzieś. Wszedłem do mojego pokoju i wziąłem z szafki telefon. Zbiegłem na dół i nie zważając uwagi na teksty reszty chłopaków zarzuciłem płaszcz, ubrałem jakieś buty i wyszedłem. Szedłem przed siebie nie patrząc na innych, nie znając celu. Nagle zaczął padać deszcz i zaczęło grzmieć. Postanowiłem wejść do najbliższej kawiarni, ale na moje nieszczęście była tam przyjaciółka Stephanie, której nienawidziłem, mianowicie Claudia. Plastik i nic więcej, nie wiem jak moja narzeczona mogła się z nią przyjaźnić. Tusz spływał jej po policzkach, a ubrania miała przemoczone. Siadłem pod ścianą i czekałem, aż burza przejdzie. Zamówiłem latte i nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Była to na moje nieszczęście była to Claudia. Siadła przy stoliku i zaczęła poprawiać makijaż, który jej wcześniej spłynął. 
- Czego chcesz ? - spytałem. 
- Coś Ci nie pasuje ? 
- Tak, a dokładniej ty. Chciałbym spędzić ten dzień sam, okey ? 
- Bo, Lou ja kiedyś Cię kochałam.
- Co ty kurwa mówisz ? - powiedziałem i mało nie wyplułem łyku kawy, którą przed chwilą przyniosła mi kelnerka. 
- Kochałam cię, ale ty kochałeś ją. 
- Miałaś coś do Stephanie ? 
- Przyjaźniłam się z nią tylko, że miała kasę i sławnego chłopaka. Wcale nie zależało mi na jej przyjaźni. 
- Wiesz co ? Jesteś skończoną idiotką. Ona naprawdę potrzebowała przyjaciółki, a ty ją tylko wykorzystałaś. 
Wstałem od stołu i ze złością od stołu, zapłaciłem za kawę przy ladzie, wziąłem kubeczek i wyszedłem z kawiarni, bo przestało grzmieć. Kierowałem się w stronę Big Bena. Napotykałem fanki, które szeptały między sobą, ale widać, że wiedziały, że nie mam ochoty na rozmowy. Przeszedłem przez most Westminsterski i stanąłem w kolejce po bilet na London Eye. Patrząc na most widziałem spacery moje i Stephanie, nasze rozmowy.


Wyszedłem z domu trzymając Stephanie za rękę. Pocałowałem ją w policzek i  wyszeptałem do jej do ucha : Jesteś dla mnie wszystkim i nie opuszczę cię nigdy. Na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech. Wyszliśmy z małego ogródka przed domem i udaliśmy się w stronę centrum. Trzymaliśmy się za rękę i nie opuszczali nas paparazzi. Kupiliśmy sobie po latte i udaliśmy się na jednej z ławek i po kilku chwilach milczenia wstałem i wyciągnąłem z kieszeni pierścionek zaręczynowy i ukląkłem przed Stephanie
- Stephanie, jesteśmy ze sobą ponad rok. Kocham Cię cały czas i nigdy nie
przestanę. Zostaniesz moją żoną ?
- Lou oczywiście. 
Założyłem jej pierścionek na rękę, a ta się na mnie rzuciła. Namiętnie się pocałowaliśmy i powróciliśmy do rozmowy. Stephanie położyła głowę na moim ramieniu, tak, że czułem zapach jej włosów. 
- Lou, marzyłam żeby założyć z tobą rodzinę. Chciałabym mieć dwójkę dzieci. Chłopczyka i dziewczynkę. 
- Ja też Stephie, a teraz zapraszam cię na obiad do restauracji. 
- To idziemy. 
Wstaliśmy z ławki i poszliśmy w stronę restauracji obok London Eye. Tamtejsza restauracja była jak dla mnie idealna na taką okazję. 
- Pamiętasz jak się tu poznaliśmy ? 
- Haha. Tak, utknęliśmy sami w kabinie gdy zabrakło prądu. To było ciekawe. 
Weszliśmy do restauracji i siedliśmy przy stoliku przy oknie, który zarezerwowałem. Kelner przyniósł nam karty z menu i zamówiliśmy po chwili jedzenie. 

Wypiłem kawę i wyrzuciłem kubeczek do kosza przy kasie. Kupiłem bilet i wszedłem do kabiny. Musiałem trafić na fanki, które nie wiedziały o śmierci Stephanie, bo na mój widok zaczęły piszczeć, a prosiłem je na Twitterze, aby tego nie robiły. Podszedłem do barierki i zacząłem oglądać po raz nie wiem który panoramę Londynu. Sam nie wiem po co traciłem pieniądze na London Eye. Jakoś nie miałem co robić. Nie miałem ochoty na chodzenie po Londynie to idę na ' Londyńskie Oko ' i już. Wyciągnąłem telefon i sprawdziłem godzinę. Było około 19. Gdy kabina przejechała całą swoją drogę wyszedłem i udałem się w stronę domu. Wolałem iść, niż pojechać taksówką. Po drodze wszedłem jeszcze do sklepu i kupiłem wino. Wszedłem do domu i wziąłem z dołu tosty zrobione przez Liam'a oraz kieliszek i poszedłem do swojego pokoju. Otworzyłem wino i nalałem sobie cały kieliszek wina i szybko je wypiłem. Zjadłem kanapki i nalałem kolejny kieliszek. Po wypiciu drugiego. stwierdziłem, że nie będę lał tylko pił to prosto z butelki. Zapaliłem papierosa, którego ukradłem Zayn'owi i zaciągnęłam się. Uwielbiałem zapach dymu z papierosa. Wypiłem większy łyk wina z butelki i usłyszałem pukanie do drzwi. Był to Harry.
- Louis co ty robisz ?! 
- Odwal się. To moje życie. Rozpijam się, bo tego chcę ! 
- Louis, nie. Jesteś moim przyjacielem odłóż to - powiedział i wyrwał mi z ręki papierosa i wino, którego zawartość wylał na dywan. Zrobiłem minę obrażonego dzieciaka i Harry wyszedł. Położyłem się na łóżku i usnąłem.

*   *   *   *   *
Myślę, że się spodoba. ; )